Gospodarz stoi przed zewnętrznym wybiegiem ze świniami. Na rękach trzyma prosię w czarne łaty. W tle jest chlewnia z cegły.

Gospodarstwo w zgodzie z naturą. Zagroda ekologiczna państwa Kupajów

Spokój, las, śpiew ptaków… W takim otoczeniu przyrody mieści się gospodarstwo państwa Kupajów, którzy prowadzą hodowlę ekologiczną. W chowie dominują świnie złotnickie, ale są tutaj także kury, króliki, kozy, a nawet owce. Całe towarzystwo przyciąga wycieczki z okolicznych szkół, które uczą się pod okiem gospodarzy rolnictwa w praktyce.

Kęszyce, gmina Sieroszewice, powiat ostrowski. Między polami i lasami znajduje się niewielkie gospodarstwo Aleksandry i Tomasza Kupajów, którzy od wielu lat zajmują się rolnictwem ekologicznym.

– Hoduję świnie rasy złotnicka pstra. Posiadam 30 loch i jednego knura. Rocznie odchowuję około 500 prosiąt. Po odstaniu jadą one do gospodarstwa ekologicznego, które posiada swoją ubojnię i dalej są sprzedawane w całej Polsce – zaczyna pan Tomasz Kupaj, właściciel gospodarstwa.

Wyzwania rolnictwa ekologicznego

Gospodarzom natura jest bliska, więc zdecydowali się na hodowlę ekologiczną. Wiąże się to jednak z pewnymi wytycznymi, do których musieli się dostosować.

– Świnie mają zewnętrzne wybiegi w chlewni. Taki jest wymóg rolnictwa ekologicznego, że zwierzęta muszą ryć i mieć wybiegi, które nie są zabetonowane. Trzeba im zapewnić dostęp do ziemi i swobodnego biegania. W przypadku trzody chlewnej, powierzchnia wybiegu musi być o połowę mniejsza niż powierzchnia kojca – opowiada pan Tomasz.

Zewnętrzny wybieg ma jednak ważne korzyści.

– Jak świnia jest wypuszczana, to zachowuje instynkt. W przeciwnym razie nie będzie wiedziała, co ma robić na wybiegu. A taka z chowu ekologicznego wie, że trzeba ryć, ma to w genach. Jak wypuści się lochy, które cały czas stoją w jednym miejscu, to nie potrafią nawet za dobrze chodzić – ocenia gospodarz.

Zbliżenie na małe prosięta umorusane ziemią.

Produkcja ekologiczna zyskuje na popularności i jest istotna dla środowiska. Kluczowe jest jednak odpowiednie przygotowanie.

– Trzeba mieć doświadczenie, to jest podstawa. Warto też znać wymogi rolnictwa ekologicznego. To więcej pracy, ponieważ wiele rzeczy trzeba robić ręcznie, chociażby opryskiwanie. Do nawożenia stosujemy głównie obornik, szczególną uwagę trzeba też zwracać na chwasty szkodzące uprawom – wymienia pan Tomasz.

Nie bez znaczenia pozostał też wybór rasy świni, którą hodują państwo Kupajowie.

– Świnia złotnicka to świnia bezstresowa. Można wejść do lochy i zabrać prosiaki, a ona nie zaatakuje. To chyba najlepsza rasa do hodowli ekologicznej. Ma bardzo małe wymagania co do paszy. Prosięta karmię ziemniakami parowanymi i śrutą zbożową z dodatkiem ziół, a lochy dostają dodatek mineralno-witaminowy dozwolony w rolnictwie ekologicznym – opowiada gospodarz.

I dodaje: – Te świnie nie wyglądają jak konwencjonalne, są chudsze i mają dłuższą sierść, ale nie ma to wpływu na ich zdrowotność. Wręcz przeciwnie, rzadko chorują.

Gospodarstwo demonstracyjne i zagroda edukacyjna

Gospodarstwo należy do Sieci Gospodarstw Demonstracyjnych stworzonych przez Wielkopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego (WODR) w Poznaniu.

– Prowadzimy tu różne pokazy. Przede wszystkim chcemy pokazać, jak szczęśliwe mogą być zwierzęta hodowane w ekologiczny sposób. Nie trzeba ich męczyć, a można z tego uzyskać nawet lepsze mięso niż w chowie konwencjonalnym. Poza tym nie chorują jak inne zwierzęta. Hodowla ras zachowawczych zwiększa również bioróżnorodność, bo mało osób zajmuje się takimi zwierzętami, więc pan Kupaj jest niejako skarbnicą wiedzy – opowiada Magdalena Buksakowska, doradca WODR w powiecie ostrowskim.

Gospodarze są otwarci na dzielenie się wiedzą i doświadczeniem nie tylko z rolnikami. Postanowili wykorzystać swoje zasoby do edukacji najmłodszych.

Dwie kozy, biała i brązowa, stoją przy palenisku na trawiastym podwórku.

Na trawiastym wybiegu chodzą kury i koguty. W dalekim tle widać las.

– Mieszkamy z dala od innych gospodarstw, są tu zwierzęta i las, więc przystąpiliśmy do sieci zagród edukacyjnych. Opracowaliśmy programy całoroczne dla szkół dostosowane do pory roku czy świąt. Dzieci mogą zobaczyć zwierzęta, karmić je z nami, obejrzeć wypas owiec na pastwisku. Robimy też podchody w lesie, zagadki i ucztujemy przy ognisku – tłumaczy Aleksandra Kupaj, właścicielka gospodarstwa.

I dodaje: – Chcemy edukować dzieci z przedszkoli i młodszych klas szkół podstawowych, ale zapraszamy też szkoły specjalne i kluby seniorów. Ważne, żeby najmłodsi uczyli się jak wygląda praca rolnika poprzez bezpośredni kontakt ze zwierzętami. Mogą też ręcznie sadzić ziemniaki, które później pielą i jesienią zbierają.

Co ciekawe, otoczenie wsi nie przekłada się na wychowanie w duchu rolnictwa. Właściciele przekonali się, że edukację muszą zacząć już od podstaw.

– Większość dzieci żyjących na wsi nie ma już gospodarstw, rodzice pracują w różnych zakładach. Zdarza się nawet, że nie wiedzą, że ziemniak rośnie w polu, bo widzą go od razu w sklepie. Tutaj mają możliwość zobaczenia, jak to wygląda od początku – mówi pani Aleksandra.

Największą atrakcją są jednak zwierzęta, zwłaszcza owce, prosięta i króliki.

– Dzieci mogą je przytulać i głaskać, a także przekonać się, jak wygląda takie małe zwierzę. To ich ciekawi. Nawet mały kurczak wzbudza zainteresowanie – śmieje się właścicielka.

Towarzystwo zwierząt

Świnie stanowią główną część hodowli, ale gospodarze posiadają również inne zwierzęta z ras zachowawczych, czyli takich, które powoli zanikają.

– Mamy owce rasy wielkopolskiej, która jest rodzima. Sprzedaż na wełnę nie jest za bardzo opłacalna, bo sama opłata za strzyżenie niemal w całości pokrywa zysk. Dlatego przeznaczamy jagnięta na eksport, przy czym nie możemy ich ubijać w gospodarstwie, więc sprzedajemy wyłącznie żywiec – wyjaśnia pan Tomasz.

Po podwórku biegają też psy i koty, a także… dwie kozy, które nie odstępują właścicieli. Ale to nie wszystko!

– Do sprzedaży bezpośredniej mamy kury rasy brojler oraz króliki popielańskie białe. Karmione są paszą, którą sami przygotowujemy. Poza tym są jeszcze kaczki francuskie, które wysiadują jajka – wylicza gospodarz.

W oborze, w zagrodzie na słomie jest stado owiec. Przed nimi stoi mała biała owieczka.

Zbliżenie na białego królika, który siedzi w zagrodzie.

Bliskość zwierząt i natury jest kojąca, ale też stawia pewne ograniczenia. Rolnictwo ekologiczne nie jest wiodącym typem hodowli w Polsce, czy ma zatem sens?

– Pewnie byłoby mi łatwiej prowadzić zwykłą hodowlę, ale.. lubię to, po prostu. Nie chciałbym, żeby zwierzęta były zamknięte. Po co mają męczyć się w chlewniach, skoro mogą mieć warunki jak najbardziej zbliżone do naturalnych – puentuje pan Tomasz.

Tekst: Marta Kaczmarek

Zdjęcia: Norbert Kowalski