W oborze przy boksie z krowami stoi kobieta i mężczyzna, którzy obejmują się i uśmiechają. Za nimi są krowy.

Wielkopolscy rolnicy najlepsi w całym kraju!

Na co dzień prowadzą rodzinne gospodarstwo z rozwiniętą produkcją mleczną, nastawioną na technologie. I choć na początku Teresa i Mariusz Smolarkowie nie wierzyli w swój sukces, dzisiaj są Krajowymi Mistrzami AgroLigi 2021, największego konkursu w branży rolniczej. Do zgłoszenia przekonali ich pracownicy Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Poznaniu, którzy od lat współpracują z gospodarzami. Jak wyglądała droga po zwycięstwo?

Historia gospodarstwa sięga lat 90. ubiegłego wieku. To wtedy pan Mariusz samodzielnie objął stery w rodzinnym domostwie.

– Przejąłem gospodarstwo po rodzicach. To była bardzo mała gospodarka, z pięcioma krowami, tylko na własne potrzeby. Mój tata pracował w hucie aluminium, a mama była gospodynią domową. Ale jak poznałem żonę, to wszystko się rozwinęło – opowiada Mariusz Smolarek.

Złe dobrego początki

Państwo Smolarkowie prowadzą gospodarstwo we wsi Izabelin w powiecie konińskim ukierunkowane na produkcję mleczną. I choć próbowali innej drogi, bydło na stałe zdominowało profil hodowli.

– Te pięć krów nie dawało przyszłości, więc zastanawialiśmy się, co zrobić. Najpierw myśleliśmy o świniach, ale to nam nie wychodziło. Kupiliśmy drogo warchlaki na tucz, a sprzedaż wychodziła tanio, więc szybko to zamknęliśmy. Pojawił się pomysł, żeby ponownie postawić na krowy – opisuje Mariusz Smolarek.

Produkcja szła dobrze, aż do pamiętnego roku, który wpłynął na losy gospodarstwa.

– W 1999 roku przyszły nieszczęsne meszki. To była wczesna wiosna, przyjemna pogoda, wilgotno. Trwał jeszcze otwarty wypas na łące – wspomina Mariusz Smolarek.

W boksie znajdują się cielaki. Dwa z nich stoją z przodu i patrzą przed siebie.

Kobieta stoi przy urządzeniu do pracy przy krowach i wciska przycisk. W tle jest mężczyzna.

– To było straszne. Widziałam, że coś jest nie tak. Jedna z krów już leżała. Lekarz przyjechał i wszystkie te 6 krów, wziętych na kredyt, nam padło. Byliśmy wtedy załamani. Raty kredytu były do spłaty, a mleko się załamało. Mieliśmy po 400 litrów mleka dziennie i nagle zeszło do 150. U nas padło najwięcej sztuk w okolicy. Wtedy mąż przyszedł i stwierdził, że likwidujemy, będzie spokój, a on znajdzie pracę – dodaje Teresa Smolarek.

Dzięki wsparciu bliskich osób, właściciele zdecydowali się jednak nie rezygnować z gospodarstwa.

– Powstrzymali nas od tego sąsiedzi. To oni nam powiedzieli, że krowy jeszcze nas wyprowadzą na prostą i żebyśmy się ich trzymali. Wiele osób dookoła nam pomogło, w tym lekarze, którzy ratowali pozostałe bydło. Dokupiliśmy sztuki i potem już wszystko dobrze się rozwijało – cieszy się Teresa Smolarek.

Praca przy pomocy dzieci i technologii

Obecnie gospodarze hodują około 430 sztuk bydła, z czego ponad 210 sztuk to bydło dojne. Praca w tym fachu wymaga dobrej organizacji oraz rutyny, ale również wyrzeczeń.

– Wstaję około 4.30. Na początku objeżdżam kontrolnie cały teren, by sprawdzić czy coś się wydarzyło. Potem szykuję halę do udoju. Nasz pracownik wstaje przeważnie około 4.50, a synowie o 5. Doimy krowy we trójkę, a pozostała jedna osoba ogarnia inne rzeczy dookoła. Do godziny 8 jesteśmy wyrobieni z udojem i paszą – opowiada Mariusz Smolarek.

I dodaje: – Jeden syn, Norbert, zajmuje się wozem paszowym, a Mateusz bardziej angażuje się w zdrowotność zacielania. Potem idziemy na śniadanie i po krótkiej przerwie wracamy do pracy. Do tego dochodzą inna zadania, na przykład przy cielakach. Pracy jest mnóstwo. Program dnia mamy bardzo wypełniony. Ale robimy to, co lubimy i nie narzekamy.

Gospodarze nie boją się również stawiać na innowacje, które pomagają im w codziennej pracy. W planach są roboty udojowe, a już teraz w gospodarstwie działa system „CowManager”. Jest to sensor w kolczyku, który dostarcza informacje o danej krowie i wspiera podejmowanie decyzji. Urządzenie monitoruje płodność, stan zdrowia, żywienie, a także określa lokalizację krów.

– To synowie proponują różne nowe technologie, pobudzają nas. Mówią, że trzeba iść zawsze do przodu, bo jak stanie się w miejscu, to zostanie się wyprzedzonym – uzasadnia Teresa Smolarek.

Droga do mistrzostwa

Gospodarstwo od lat współpracuje z Wielkopolskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego w Poznaniu, a szczególne wsparcie zapewniają kierownik rejonu konińskiego, Józef Gęziak oraz doradczyni Elżbieta Dryjańska. To właśnie oni wytypowali państwa Smolarków do udziału w ogólnopolskich zawodach.

– Gospodarstwo państwa Smolarków prezentuje bardzo wysoki poziom i jest otwarte na współpracę. Jako WODR opisaliśmy to gospodarstwo i zgłosiliśmy je do konkursu AgroLiga 2021. Najpierw przeszło etap wojewódzki, a następnie na etapie ogólnokrajowym zostało pozytywnie ocenione przez komisję składającą się z laureatów poprzednich edycji – opisuje Józef Gęziak.

I choć finalne opinie były dobre i przyniosły sukces, gospodarze na początku mieli wątpliwości.

– Była chwila zawahania u państwa Smolarków. Pani Teresa chciała zrezygnować, ale Ela się uparła, że już ich opisaliśmy, dużo wkładu w to włożyliśmy i zgłoszenie zostało wysłane – dodaje Józef Gęziak.

– Miałam takie myśli, że nie pasujemy do tego konkursu, bo przecież są większe gospodarstwa. Rozmawiałam z panem Józefem, żebyśmy spróbowali za rok, ale pan Józef mówił, żeby nie rezygnować. Teraz możemy za to podziękować – cieszy się Teresa Smolarek.

Finał konkursu odbył się 27 maja w Warszawie. Zwycięzcy odebrali nagrodę z rąk Pary Prezydenckiej i oficjalnie zostali najlepszymi rolnikami w Polsce.

– Było niedowierzanie, z tej uroczystości w pałacu niewiele pamiętam, takie były emocje. To była przygoda życia, zupełnie niespodziewana. Ta cała oprawa, możliwość poznania pary prezydenckiej, coś niezwykłego – wspomina Mariusz Smolarek.

Na scenie w rzędzie stoi sześć osób, elegancko ubranych, zwróconych przodem. Z lewej jest mężczyzna, dalej dwie kobiety i trzech mężczyzn. Przed nimi stoją różowe kwiaty rabatowe.

– Ten sukces, który osiągnęliśmy w Warszawie, jest dla nas bardzo ważny. Jednak nie osiągnęlibyśmy tego bez pomocy naszych dwóch synów i córki. Synowie to nasze prawe ręce, a nawet są krok przed nami. To oni teraz w dużej mierze odpowiadają za gospodarstwo i wdrażają innowacje. Nie zapomnę też o córce, która studiuje w Poznaniu, ale przyjeżdżając do domu zakłada ubrania robocze i pomaga – dodaje Teresa Smolarek.

Oficjalne gratulacje zwycięzcom złożył również Jacek Sommerfeld, dyrektor WODR w Poznaniu, który w towarzystwie sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Ryszarda Bartosika przekazał laureatom statuetkę podczas uroczystego otwarcia Targów Rolniczych w Kościelcu. Podziękowania za włożony trud i zaangażowanie otrzymali również Józef Gęziak i Elżbieta Dryjańska.

Przepis na sukces

Sukces jest olbrzymi, ponieważ po szesnastu latach mistrzowski tytuł wrócił do Wielkopolski. Sami zwycięzcy, choć szczęśliwi, to jednak skromnie podchodzą do sprawy.

– Nie do końca czujemy się najlepsi, bo w naszej wsi jest 5-6 bardzo dobrych rolników, którzy zasługują na takie wyróżnienie jak my – wyznaje Mariusz Smolarek.

To jednak nie pierwsze osiągnięcie państwa Smolarków, którzy mają na koncie tytuły Powiatowego Rolnika Roku oraz Wielkopolskiego Rolnika Roku. Gospodarze zdradzają, jaki jest klucz do sukcesu.

– Pracowitość, systematyczność, wiedza, odporność, stabilizacja oraz wizja, jak to wszystko ma wyglądać – wylicza Mariusz Smolarek.

I dodaje: – Nasza wieś jest prężna i szanujemy każdego rolnika za jego ciężką pracę. Wszystkie gospodarstwa w naszej wsi zasługują na taki tytuł, tylko potrzeba odwagi. Teraz każdego będziemy namawiali, by się nie obawiali i brali udział w konkursie.

Tekst: Marta Kaczmarek

Zdjęcia: Norbert Kowalski